Zdrowie: „Panuje lokalny konsensus przeciwko wspólnemu zarządzaniu Marmande i Agen” – mówi Philippe Meyer, który odchodzi po dziewięciu latach kierowania szpitalem.

Sukcesja, trudna sytuacja finansowa, zmieniające się praktyki... Droga do zdrowia dyrektora, który w sierpniu tego roku przechodzi na emeryturę, nie była łatwa.
Chciał zostać dziennikarzem i to właśnie skłoniło go do „zajęcia się” Sciences Po. Szkolenie to ostatecznie doprowadziło go do zarządzania szpitalami przez prawie cztery dekady, czego najwyraźniej nie widział w krótkim czasie. Kilka dni przed przejściem na emeryturę w Clairac, pochodzący z Lotaryngii, a pochodzący z Territoire de Belfort, podsumowuje dziewięć niezwykłych lat spędzonych na stanowisku dyrektora Centrum Szpitalnego Marmande, które z tysiącem lekarzy i przedstawicieli innych zawodów stanowi największego pracodawcę w sektorze. Odchodzi ze stanowiska, świadomy raczej niepokojących perspektyw dla placówki, która dysponuje nieco ponad 500 łóżkami…
To pytanie budziło poważne obawy od czasu ogłoszenia Pana przejścia na emeryturę w styczniu ubiegłego roku. Po Pana odejściu 8 sierpnia, kto przejmie Pana obowiązki?
Moi koledzy będą na zmianę zapewniać tymczasowe zarządzanie do końca września. Potem nie wiem... Otrzymałem sprzeczne informacje. Minister odpowiedział członkowi Zgromadzenia Narodowego, że będzie to tymczasowe zarządzanie poza departamentem . Najnowsze wiadomości mówią, że w Lot-et-Garonne tymczasowe zarządzanie może być realizowane przez kolegę z zakładu, na przykład zastępcę dyrektora . Powiedziano nam, że dyrektor Agen nie będzie tego realizował. Aby istniało wspólne zarządzanie z Agen i Villeneuve, władze lokalne muszą zgodzić się z tą zasadą, co miało miejsce w Villeneuve-sur-Lot. Jednak tutaj, w Val-de-Garonne, istnieje konsensus wśród wybranych urzędników i społeczności medycznej przeciwko temu. Jeśli spojrzymy na przepływy ludności i pod względem zdrowia, przepływ w kierunku Agen nie jest naturalny.
Co Pana uderzyło w ciągu tych dziewięciu lat zarządzania w Marmande?
W mojej czterdziestoletniej karierze po raz pierwszy spotkałem instytucję tak mocno zakorzenioną w swoim terytorium. To była jedna z misji, którą polecił mi dyrektor departamentu regionalnej agencji zdrowia (ARS) po moim przyjeździe, ponieważ szpital działał w pewnym sensie w izolacji. Trzeba było go otworzyć na miasto i świat zewnętrzny, i to właśnie zrobiliśmy. Czasami pod presją, ponieważ prywatna opieka medyczna oferowana w mieście z biegiem lat uległa pogorszeniu, zwłaszcza w związku z zamknięciem klinik. I to nie tylko medycyny ogólnej, ale także specjalizacji, które zostały zastąpione przez… prawie nic.
Nie jest to sytuacja specyficzna dla tego regionu, ale w Marmande i Tonneins staje się ona coraz bardziej dotkliwa w porównaniu z tym, co znamy gdzie indziej. W mieście nie ma już kardiologa, psychiatry, diabetologa, pediatry, ginekologa, a dermatologa od dawna nie było. Do tego dochodzi fakt, że pozostali patrycjusze nie są absolutnie pewni, czy znajdą następców dla swojej praktyki, jak choćby jeden z laryngologów, który powoli zmierza ku wyjściu. Jeśli usuniemy „pracowników wieloetatowych”, czyli tych, którzy łączą pracę z emeryturą i kontynuują praktykę, znajdziemy się w sytuacji w dużej mierze katastrofalnej. Szpital staje się niezbędnym przejściem, co wywiera ogromną presję na konsultacje.

Camille Groc
Podczas Twojego pobytu w Marmande na pewno zdarzyły Ci się sytuacje kryzysowe, jak choćby ta związana z pobytem na ostrym dyżurze...
Placówka ucierpiała z powodu odejścia wszystkich lekarzy pogotowia ratunkowego . Pojawiła się obawa, jak zaspokoimy potrzeby mieszkańców, wiedząc, że codziennie przez oddział przewija się około sześćdziesięciu osób, a najbliższy oddział ratunkowy znajduje się godzinę jazdy samochodem. W tym czasie kilkakrotnie rozważano zamknięcie oddziału ratunkowego. Taka decyzja mogła zachwiać całą organizacją opieki doraźnej.
W obszarach takich jak Lot-et-Garonne często pojawia się również kwestia zamykania małych oddziałów położniczych...
To problem, który od ponad trzydziestu lat budzi niepokój. Liczba urodzeń gwałtownie spada w ostatnich latach. Równowaga, jaką moglibyśmy osiągnąć dzięki tego typu placówce, jest podważana. W Marmande nigdy nie osiągniemy liczby urodzeń przekraczającej 1000 rocznie, biorąc pod uwagę liczbę kobiet w ciąży w tym regionie. To liczba, która zapewniłaby stabilność finansową.
Ale ginekologia to nie tylko porody. Chociaż ustabilizowaliśmy liczbę porodów na poziomie 600 rocznie, a nawet zmniejszyliśmy udział w rynku kobiet, które wyjechały i teraz wracają, to jednocześnie rozwinęliśmy kilka dziedzin położnictwa, które wcześniej nie były tu zbyt obecne, wprowadzając nowoczesne techniki chirurgiczne.
Instytucja ma obecnie deficyt wynoszący od 8 do 9 milionów euro rocznie.

Jerome Jamet
Pod koniec czerwca burmistrz Marmande zwrócił uwagę na krytyczną sytuację finansową szpitala. Czy może Pan to potwierdzić?
Jesteśmy uważani za „mały”, ale „silny” szpital. Jesteśmy jednak narażeni na zmiany w sposobie leczenia pacjentów ambulatoryjnych wprowadzane przez władze publiczne. Oznacza to, że ocena, która kiedyś zajmowała dwa lub trzy dni, teraz zajmuje pół dnia, co ma wpływ na rozliczenia. W rezultacie placówka ma deficyt, który obecnie wynosi od 8 do 9 milionów euro rocznie.
Pogorszenie sytuacji można wytłumaczyć wieloma przyczynami. Oprócz zakończenia subsydiowanego zatrudnienia, co doprowadziło do wprowadzenia polityki rekrutacyjnej, zostaliśmy poddani szeregowi środków krajowych, takich jak Ségur de la santé, który nie został w pełni sfinansowany. Zdrowa logika ekonomiczna nakazywałaby zamknięcie szpitala, ale jeśli to nastąpi, konsekwencje będą dziesięć razy gorsze niż obecnie. Starałem się zoptymalizować zarządzanie, ale być może będziemy musieli wyzbyć się niektórych nierentownych działań. W każdym razie będzie to skomplikowane... Nie będzie już okresu miodowego dla hospitalizacji i zdrowia w ogóle, mimo że jest to główny problem Francuzów.
SudOuest